Włóczykij

Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży "Włóczykij"

"Szacunek ludzi drogi..."

(tytułowy cytat za Bartek Przytuła, Klub Festiwalowy, czwartek/piątek, godz. 1:05)

Po intensywnym tempie, tak zwanego 'pierwszego weekendu Włóczykija' przyszło nam trochę zwolnić obroty i naładować akumulatory, by móc z rozpędu wskoczyć w weekend drugi. Tydzień, jak to zwykle bywa, zaczął się od poniedziałku. Od wczesnych godzin porannych, czyli od 10. Gryfiński Dom Kultury przeżywał oblężenie w postaci najmłodszych fanów festiwalu, ponieważ właśnie dla nich Ania i Robert 'Robb' Maciąg przeprowadzali "Warsztaty indyjskie", gdzie uczyli dzieciaki parzyć indyjską herbatkę i opowiadali o kulturze tamtego rejonu świata. Doskonalsza i ciekawsza lekcja geografii.

Bartłomiej Machowski(fot.Marta Suszyńska)

Bodek Macal i Piotr Dul(fot.Marta Suszyńska)

Nieco starszym i nieco później, Bartłomiej Machowski zaproponował wyprawę do naszych południowych sąsiadów - Słowaków i ich ojczyzny, o której wiemy tak mało, a w większości przypadków nic. Bo kto wiedział, w swoim życiu przed Włóczykijem, że jest tam jedyny w Europie gejzer o dwudziestometrowym wyrzucie wody? Po gejzerach i słowackich zakątkach Panowie Bodek Macal i Piotr Dul zabrali nas na wycieczkę rowerową w góry. Góry nie byle jakie, bo w Pireneje, skąd przywieźli wiele niecodziennych historii o kraju Basków z jednej i francuskiej jajecznicy z drugiej strony. W nieco inny klimat wprowadziła nas Sylwia Bąkowska mówiąc o kraju świętych krów, mężczyzn trzymających się za ręce podczas spacerów na ulicy i kolorowych bród - czyli o Indiach - gdzie podobno na budowę metra potrzeba tylko dziesięciu lat. Przedostatnim prelegentem tego wieczora był Michał Sałaban niepozorny mężczyzna, który w ciągu dziewiętnastu miesięcy przedostał się z północnej Norwegii na południe Afryki - odwiedził 25 państw - a to wszystko na rowerze.

Sylwia Bąkowska(fot.Marta Suszyńska)

Michał Sałaban(fot.Marta Suszyńska)

Ostatnim bohaterem wieczoru był Marcin Tomaszewski. Snuł opowieść o tym, jak z drugim polskim alpinistą Markiem Raganowiczem wytyczyli nową drogę na pionowej, ponad kilometrowej ścianie na Ziemi Baffina. Nie schodząc na ziemię/śnieg - przez 24. dni mieszkali w zawieszonym namiocie, gdzie zawieszony był nawet garnek z przetopioną ze śniegu wodą, żywili się (między innymi) orzeszkami ziemnymi i mieli tylko jedną piersiówkę na dwóch. Spartańskie warunki.

Marcin Tomaszewski(fot.Marta Suszyńska)

Wtorek rozpoczęli po raz kolejny najmłodsi, uczestnicząc w warsztatach artystyczno-ekologicznych w Centrum Aktywności i Kreatywności Pchła Szachrajka w Gryfinie. Wtorek wprowadził nas w filmową część festiwalu. Rozpoczynając projekcją filmu Wiktora Kossakowskiego "Niech żyją Antypody!" , gdzie narratorem i wyznacznikiem kierunku akcji jest muzyka. Kolejną propozycją był nastrojowy i ciepły film Julii Murat "Opowieści, które żyją tylko w pamięci", który pogłębił uczucie baśniowego nastroju tego dnia. Jednak nie na długo. Z ciepłego miejsca, gdzieś we wszechświecie, w mgnieniu oka wyrwał wszystkich obraz Kima Nguyen'a "Wiedźma wojny" brutalny, wyprany z sentymentalizmu i doprawiony dużą dawką walki o przetrwanie.

Środa to dalsza część 'maratonu filmowego' i dalsza część mocnych wrażeń. Na początek ciężko obraz prezentujący palestyńsko - izraelski konflikt widziany oczyma palestyńskiego rolnika Emada - "5 rozbitych kamer". Nieco ukojenia przyniósł kolejny seans. "Samsara" w reżyserii Rona Fricke to poetycki film bez słów, zapierająca dech podróż przez 25 krajów i kultur z porywającą muzyką Lisy Gerrard i Dead Can Dance w tle. Bezwzględny spokój i relaks. Cisza przed burzą, cisza przed strzałem w głowę. "Headshot. Mroczna karma", bo o tym obrazie mowa, był kolejnym i ostatnim obrazem tego wieczoru (na szczęście nie ostatnim na festiwalu). Wyrwał widzów z filozoficznego rozluźnienia, przenosząc w krainę tajskich miast, karmy i dwuznaczności moralnych.

Czwartek - jako preludium weekendu - przywitał nas dawno nie widzianymi prezentacjami i niespodziewanymi smakołykami na poboczu sali Gryfińskiego Domu Kultury. Entuzjazm spowodowany możliwością zjedzenia kawałka nieziemskiego ciasta lub spektakularnie smażonych pierogów był odczuwalny w całym budynku.

Kuchnia na 'poboczu'(fot.Marta Suszyńska)

Pierwszą prezentacją czwartkową, była wyprawa ojca i syna na podbój Londynu w czasie Igrzysk Olimpijskich w roku 2012. Panowie obalali mity na temat niegościnności 'ludzi z zachodnich krain' i problemów podróżowania z nastolatkiem u boku. Z Londynu i atmosfery sportowej rywalizacji wybraliśmy się na Bałkany, aby wniknąć w romską atmosferę kupowania żon i zabaw na corocznych odprawianych "na bogato" odpustach. Gdzie każdy za pasem nosi tysiące euro w gotówce, a mężczyźni tańczą ze sobą w interesujący, z etnologicznego punktu widzenia, sposób. Wszystko to, jeszcze więcej i jeszcze trochę o losie tańczących niedźwiedzi podarowali nam sympatyczni Ania Czapek i Piotr Mojżyszek w prezentacji z przesłaniem "Nie bój się Cygana".

Marek i Matuesz Miłoszewscy(fot.Ewa Chmielewska)

Ania Czapek i Piotr Mojżyszek(fot.Marta Suszyńska)

Po Bałkanach przyszedł czas na Afganistan, gdzie Dorota Kozińska, jako nauczycielka angielskiego, spędziła parę dobrych miesięcy wnikając w atmosferę miejsca i wrastając we wspólnotę. Jak sama mówi: Podróżując bez podróży. Dla fanów motorowych wypraw, prezentacja Jacka Kobylińskiego i Tomka Łukaszewskiego "Motocyklami przez Północny Kaukaz" była esencją ... wypraw motorowych. Służba bezpieczeństwa i przesłuchania, rosyjska drogówka i ostra jazda po ciemku. Dzikość Rosji w godzinę z kawałkiem. Ostatnia prezentacja należała do Pana Janusza Kurczaba "Himalaje Nepalu" to pokaz, który zabrał nas na wędrówkę dolinami i przez wysokie przełęcze górskie Himalajów.

Dorota Kozińska(fot.Marta Suszyńska)

Jacek Kobyliński i Tomek Łukaszewski(fot.Marta Suszyńska)

Janusz Kurczab(fot.Marta Suszyńska)

Na zakończenie ciężkiego dnia, należało wybrać się na zasłużoną szklaneczkę czegoś mocniejszego. Oczywiście do Klubu Festiwalowego, gdzie kilka minut po dwudziestej pierwszej, na scenę wkroczyło dwóch niepozornych mężczyzn, z dwiema gitarami. I zaczęli. Po pierwszych dźwiękach strun Tomka Kruka i pierwszych wyśpiewanych przez Bartka Przytułę słowach - mimo zimna, deszczu i wiatru na zewnątrz - przenieśliśmy się na werandę domu gdzieś na południe Stanów Zjednoczonych. Było gorąco, chciało się pić, a nogi same tupały w rytm serwowany przez hipnotyzujący duet. Przytuła i Kruk - niczym wisienka (a raczej dwie wisienki) na torcie - byli esencją. Wszystkiego.

Przytuła i Kruk(fot.Marta Suszyńska)

Przytuła i Kruk(fot.Ewa Chmielewska)

Przytuła i Kruk(fot.Ewa Chmielewska)

Archiwum

15. Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży Włóczykij14. Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży Włóczykij13. Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży Włóczykij12. Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży Włóczykij11. Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży Włóczykij10. Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży Włóczykij9. Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży Włóczykij8. Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży Włóczykij7. Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży Włóczykij6. Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży Włóczykij5. Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży Włóczykij4. Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży Włóczykij3. Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży Włóczykij2. Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży Włóczykij1. Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży Włóczykij

Kontakt

Spiritus Movens - Przemek Lewandowski - fluxoplazma@gmail.com
Biuro festiwalu - Gryfiński Dom Kultury - sekretariat@gdk.com.pl

Dołącz do nas Włóczykij na FB

Projektowanie stron internetowych - kostek.net