Gryfiński Festiwal Miejsc i Podróży - Włóczykij

ProgramBiletyNoclegKontakt / OrganizacjaKino Gryf

Wywiad z autorem najnowszego kajakowego przewodnika "Szczecin, Międzyodrze, Jez.Dąbie"

W księgarniach pojawił się najnowszy przewodnik po wodnych akwenach Szczecina, Międzyodrza oraz Jeziorze Dąbie, autorstwa Andrzeja Kraśnickiego jr, Grzegorza Koralewskiego oraz Arkadiusza Kozaczuka. Poniżej rozmowa przeprowadzona z jednym z autorów.

Flux XX Kosmos: Na początek zabawa z cyklu: dokończ zdanie. Najbardziej sztandarowe pojęcia związane z wodnym Szczecinem i okolicami to...?

- Andrzej Kraśnicki Jr: Oczywiście pływające ogrody. Naprawdę ładna nazwa, szkoda że trochę popsuta przez wciągnięcie jej w polityczne rozgrywki. Apolityczna jest Dolina Dolnej Odry, ale przekonałem się już, że w głębi Polski reakcja jest taka: aha, to gdzieś koło elektrowni? No i jak tu tłumaczyć, że to ptasi i turystyczny raj? Niech więc będą jednak te ogrody.

Ile kilometrów musiałeś przepłynąć po szczecińskich akwenach i Międzyodrzu, aby zakiełkowała ci w głowie myśl o tym, aby napisać przewodnik?

- Licząc bardzo ostrożnie rocznie pokonuję kajakiem około 600 kilometrów. Oczywiście nie tylko na Międzyodrzu. Nie prowadzę jednak jakiś statystyk z podziałem na to gdzie i ile przepłynąłem. Szkoda czasu. Ale mogę powiedzieć, że o porządnej mapie tego rejonu marzyłem odkąd tylko pierwszy raz wpłynąłem tam kajakiem czyli chyba w 1997 roku. W stanicy wodnej PTTK, gdzie przyszedłem wypożyczyć kajak, dostałem liche ksero schematu kanałów wyrysowanych czarnym pisakiem. Plan był mało czytelny, na dodatek mocno zdezaktualizowany. Popływałem, przerysowałem go ze swoimi poprawkami i zalaminowałem. Służył mi aż do czasów, kiedy w internecie pojawiły się zdjęcia satelitarne. Zrobiłem z nich odbitki fotograficzne, posklejałem, zalaminowałem, wpiąłem w teczkę. I czekałem kiedy ktoś wreszcie wyda porządną, praktyczną mapę. Do czasu, kiedy puknąłem się w czoło patrząc z kim od wielu miesięcy pływam: Arek Kozaczuk: znawca przyrody, Grzegorz Koralewski: świetny grafik komputerowy, no i ja który zawodowo piszę. Szymon Jeż czyli wydawca, z którym współpracuję też pływa kajakiem. Trudno o lepszą ekipę do wydania przewodnika kajakowego.

Andrzej Kraśnicki jr

Ile czasu zajęła wam praca nad publikacją i jak wyglądały poszczególne jej etapy?

- Zaczęliśmy zimą 2009 roku. Zdecydowaliśmy, że niezależnie od tego ile już czasu spędziliśmy na Międzyodrzu najpierw musimy wszystko opłynąć raz jeszcze o różnych porach roku tym bardziej, że do niektórych zakątków dawno nie zaglądaliśmy. Staraliśmy się by to były przy okazji fajne, miłe wycieczki więc szczerze mówiąc nie było to jakieś ogromne poświęcenie. Chociaż czasem mieliśmy jednak ochotę popłynąć w inne miejsce. Zwracaliśmy większą uwagę na te wszystkie szczegóły, które miały być istotne przy opracowywaniu mapy: miejsca, gdzie można wysiąść na ląd, zwodować kajak itp. Pływaliśmy praktycznie w każdą sobotę wracając ze stertą notatek, mnóstwem zdjęć i pomysłami na szlaki jednodniowych wycieczek. Przy okazji omawialiśmy strukturę przewodnika. Szybko stanęło na tym, że sama mapa z lakonicznym opisem to za mało, że trzeba zaproponować coś więcej, że musi być papier wodoodporny, propozycje wycieczek, porady, część o przyrodzie pozwalająca "odkryć" to co na pierwszy rzut oka czasem ciężko dostrzec. Jesienią Grzesiek opierając się na zdjęciach satelitarnych zaczął rysować mapy. Gotowe fragmenty wysyłał do mnie i Arka mejlem. Poprawki, nanoszenie uwag, odesłanie do Grześka, telefony, konsultacje, czasem dodatkowy rejs gdy były jakieś wątpliwości. Ostatni zakończył się walką z lodem na Kanale Zielonym w Szczecinie. Napisanie tekstów było już drobiazgiem, wisienką na torcie. Zresztą wiele razy oglądaną przez sześć par oczu czy aby nie ma jakiejś pomyłki.

Ogromnym atutem waszego przewodnika są mapy, które nie tylko w przejrzysty sposób uwzględniają obiekty i akweny, ale również biorą pod uwagę sezonowość atrakcji. Włożyliście w nie dużo pracy. Mieliście z tym jakieś problemy?

Problemem był czas. Dlatego czasem rozdzielaliśmy się i każdy opływał swój ?rewir? sam. Dużo uwagi wymagało też wyłapanie tych wszystkich miejsc, które pod koniec sezonu są trudne do przepłynięcia lub wręcz całkowicie zatkane i nie spławne. Największym wyzwaniem było jednak to, że mapę trzeba było narysować od podstaw. Bo nawet zdjęcia satelitarne są mocno nieaktualne więc nie było mowy o tym by je tak po prostu przerysować i dorzucić jedynie informację "tu możesz wyjść na brzeg".

Trzy lata temu pojawił się przewodnik Małgorzaty Leszczyńskiej "Międzyodrze", który pokrywa się częściowo z obszarem, który opisujecie. Jak go oceniasz?

- Trochę niezręcznie jest mi odnosić się do, w pewnym sensie konkurencyjnej pozycji, która jest jeszcze na rynku. Powiem więc może jako były użytkownik. Jest mało praktyczny. Największą wadą jest sposób wydania mapy. Bo chociaż siatka kanałów jest niemal poprawna to papier jaki został wykorzystany rozdziera się na kawałki nawet przy przeglądaniu w domu na stole, nie mówiąc już o użytkowaniu w kajaku. I na tym poprzestanę, bo nie wypada mi jednak powtarzać: to złe, to złe i to złe. Przygotowując nasz przewodnik poszliśmy po prostu zupełnie inną drogą. Nie kryję, że pewnym wzorcem były dla nas przewodniki Pascala. Ale to nie wstyd wzorować się na najlepszych.

Od czasu wydania przewodnika mija kolejny tydzień. Jaki był nakład waszej publikacji, jak się sprzedaje, no i gdzie go można na pewno kupić?

- Na razie na rynek trafi około 2 tysięcy egzemplarzy. Szczegółowe dane dotyczące sprzedaży to tajemnica wydawcy, niemniej mogę powiedzieć że jesteśmy bardzo, ale to bardzo zadowoleni tym bardziej, że tak naprawdę szczyt sprzedaży przed nami. Sezon kajakowy dopiero się rozkręca, a przewodnik oferowany będzie bowiem m.in. w części wypożyczalni kajaków. Na razie na pewno można go kupić w Empikach, w sklepie kajakowym przy ul. Wierzbowej w Szczecinie no i w Gryfinie w Centrum Informacji Turystycznej.

Jako wstęp do katalogu na drugiej stronie pojawia się "Szczecin Brand Manifest" czyli hurraoptymistyczna wizja "Pływających Ogrodów". Tymczasem Międzyodrze zarasta, a większość zabytkowych obiektów popada w coraz to większą ruinę. Najgorsze jest to, że realnie patrząc, nic specjalnie nie wskazuje na to, żeby cokolwiek miało się zmienić. Nie uważasz, że ten tekst na początek to "zmyła"?

- Owszem, to zmyła. Mogę tu tylko użyć formułki "wydawca i autorzy nie ponoszą odpowiedzialności za treść reklam". Bo to reklama miasta, a nie manifest autorów. Wizja "Pływających Ogrodów" w pewnej części mi jednak odpowiada, bo przecież nie mówi o zrobieniu z tego raju dla motorówek. Przynajmniej więc teoretycznie polityka miasta dostrzega w końcu ogromny skarb jakim jest Międzyodrze. Gorzej, że od strony praktycznej ta polityka to jak na razie jedynie malowanie szczecińskich tramwajów i autobusów w barwy Floating Garden. Na Międzyodrzu jest naprawdę wiele do zrobienia i okazji do realizacji założeń marki w praktyce nie brakuje. Na razie ów bezruch prowadzi do degradacji tych terenów, a nawet obśmiewania jakiejś tam "wylęgarni komarów". Mam nadzieję, że przewodnik i kampania reklamująca kajakowanie w okolicach Szczecina, która w maju przetoczy się przez szczecińska "Gazetę Wyborczą" na tyle spopularyzuje te tereny, że wśród odpowiedzialnych za nie pojawi się chociaż cień świadomości, że coś trzeba zrobić.

W czym tkwi największy problem, że tereny wodne wokół Szczecina ciągle jeszcze bardziej kojarzą się z wylęgarnią komarów, niż niepowtarzalną atrakcją turystyczną.

- Międzyodrze nie ma gospodarza. Pod tym względem jest coraz gorzej, bo jeszcze kilka lat temu była chociaż straż parku krajobrazowego. Rachityczna, ale jednak była. Dziś nie ma praktycznie służb, które mogły by ukarać kogoś kto wpływa w kanały z silnikiem spalinowym. Gdyby poszukać odpowiedzialnych za ten stan, za zarastające kanały, za rozkradane śluzy okaże się, że odpowiedzialność się rozmywa między Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska, Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej i kilka samorządów. Na to, że ktoś z tego grona sam z siebie zabierze się za opanowanie sytuacji nie liczę. Liczę zaś na to, że uda się zmontować silną grupę społeczną, która weźmie na siebie koordynację działań, pomysłów, że uda się stworzyć efektywną grupę nacisku. Mam już kilka pomysłów. Na pewno trzeba pokazać, że na ratowaniu Międzyodrza zależy wielu ludziom. Że nie chodzi tu tylko o to by miło się pływało, ale że bez interwencji w dalszym ciągu spadać będzie liczba gatunków ptaków zamieszkujących ten rejon. Marcin Ważny z wypożyczalni w Siadle Dolnym sam zaproponował, że będzie w tym sezonie zbierał podpisy kajakarzy pod apelem o ratowanie Międzyodrza. Chciałbym jesienią doprowadzić do spotkania wszystkich zainteresowanych stron. Zarówno ze strony instytucji i samorządów jak i organizacji społecznych, także tych nieformalnych.

autor fot. Andrzej Kraśnicki jr

Pływacie kajakiem dosyć sporo w okolicach Szczecina. Można mówić o wzroście zainteresowania turystyką wodną? Zauważacie go podczas codziennych wędrówek?

- Jeszcze kilka lat temu była tylko jedna wypożyczalnia: w stanicy PTTK na Dziewokliczu. Teraz jest już kilka, z czego trzy firmy pokazały się na rynku w tym roku. Skoro ktoś inwestuje w taką branżę to znaczy, że się opłaca. Z rozmów z właścicielami takich firm wynika wprost: przyrost turystów jest ogromny. I co ciekawe, o ile jeszcze dwa-trzy lata temu sezon ograniczał się tylko do lata to teraz kajaki wypożyczane są praktycznie przez cały rok. Międzyodrze jest duże, więc tłoku, nawet w weekendy nie dostrzegam. Niemniej dane wypożyczalni pozwalają wyciągnąć wniosek, że miesięcznie przepływa przez Międzyodrze grubo ponad tysiąc turystów. To powinien być zresztą dzwonek alarmowy dla gospodarzy kanałów. Nie wszyscy zachowują się odpowiedzialnie. Tymczasem śmieci nikt nie sprząta, brak chociażby jednego legalnego pola biwakowego, np. koło siedziby RDOŚ koło Mescherin, sprawia, że co rusz powstają koło śluz dzikie biwaki. Trzeba nad tym jakoś zapanować.

Jesteś autorem wielu publikacji poświęconych Szczecinowi. Wspomnę tutaj chociażby o "Szczecinie w szczególe" czy też "Tajemnice Szczecina". Jakie plany na przyszłość?

Pomysłów jest mnóstwo, są w różnym stopniu realizacji. Na razie na pierwszy plan wysuwa się spacerownik po Szczecinie. To świetna formuła wymyślona przez kolegów z redakcji "GW" w Warszawie. W książce będzie dziesięć miejskich szlaków pieszych odkrywających różne ciekawe zakątki Szczecina, pełna drobnych, świetnych historyjek, informacji. Taki niebanalny przewodnik dla szczecinian i turystów, którzy nie chcą krążyć między Wałami Chrobrego, a zamkiem. Będzie też kolejny przewodnik kajakowy. Tym razem po mało znanych rzekach w rejonie Szczecina.

Wielkie dzięki za rozmowę

autor fot. Andrzej Kraśnicki jr

na W³óczykiju 2010

Wyszukiwarka WŁÓCZYKIJA

WYSZUKAJ WEDŁUG FRAZY LUB DATY

wybierz datę:

podaj rodzaj sortowania:

z tekstem w nazwie lub autorze:

WYSZUKAJ WEDłUG KATEGORII

wybierz kategorię:

wybierz numer festiwalu lub zaznacz inne pokazy:

podaj rodzaj sortowania:

WYSZUKAJ VIDEO

wybierz numer festiwalu lub zaznacz inne pokazy:

podaj rodzaj sortowania:

POLECAMY