Relacja"From the Halls of Montezuma, to the shores of Tripoli..."
"From the Halls of Montezuma, to the shores of Tripoli..."
00.00.0000 - Gryfiński Dom Kultury
Pierwszy turbo-weekend Włóczykija dobiegł końca. Nastał czas relaksu i odprężenia, bo było naprawdę najintensywniej na świecie. Za tydzień kolejny maraton, a odespać też trzeba.
Wypchane atrakcjami trzy dni weekendowe to nieustający dylemat - co wybrać? Zacisze Gryfińskiego Domu Kultury z zapleczem jedzeniowo-książkowym, Klub Festiwalowy Włóczykija z zapleczem...piwnym i koncertowym. Czy świeży 'nabytek' festiwalowy - Piekarnię, w której na odwiedzających czekała degustacja piw. W każdym miejscu od południa do wieczora trwały prezentacje i w każdym miejscu zawsze zadziwiał i zachwycał nadkomplet widzów. Ale tak po prostu na Włóczykiju jest.
Piątek zdominowały w programie prezentacje o charakterze rowerowo-motorowym, występ jednego z kilku festiwalowych podróżników-idoli oraz koncert zespołu Miąższ, którego niezwykle energiczna wokalistka potrafiła w specyficzny dla siebie sposób odnaleźć kontakt z festiwalową publicznością. Żal tylko, że bez bisu.
Sobota od samego początku pachniała nadchodzącym Balem. Jednak jako przedsmak wieczornego szaleństwa - kolejna dawka prezentacji. W jeden dzień dookoła świata - taka sztuczka jest możliwa tylko na Włóczykiju, tylko raz w roku. Sobota była świętem dla miłośników kontynetu azjatyckiego - bo zdecydowanie większość prezentacji tego dnia przenosiła nas w magiczne rejony wschodu- zarówno dalekiego jak i trochę bliższego.
Dzień zwieńczył 'Bal Turysty' czyli tradycyjny, doroczny Bal Włóczykija - tym razem w konwencji sportowej. Tym razem z meczem piłki nożnej Gryfino vs. Podróżnicy. Jeśli chodzi o wynik - uznajmy, że był remis, bo ciężko się było zorientować kto wygrał.
Niedziela po balu - to przeważnie niedziela na odpoczynek i zaleczanie dolegliwości 'po-balowych' jednak festiwal trwa dalej dla najwytrwalszych organizmów i dostarcza opowieści, daje dotknąć podróżników dosłownie i w przenośni.
Działo się i zadzieje jeszcze przez kilka dni, więc kto żyw i spragniony 'dziania się' jest pożądany w Gryfinie.
» powrót «